czwartek, 12 marca 2009

Polacy w Kanadzie też nie głosowali

Ostatnie dni upłynęły mi na surfowaniu po licznych Forach dyskusyjnych (nie dla mnie!) i prywatnych blogach. Z pomocą przyszła mi Tajemnicza Grupa Zamaskowanych: Two Cents - Debunker - Phil - Wychodźca - Pan Tarej - ... Ich cenne uwagi i wskazówki pomagają w moim amatorskim blogowaniu niezwykle i każdemu kto ma jakiekolwiek pytania, a nie posiada doktoratu z informatyki, polecam Blog emigracyjny.
Po namyśle, pytania na poziomie doktoratu też można spróbować, najwyżej powiedzą, żeby nie przeginać. Wtedy przeprosić, podziękować i ... ( po "i" każdy robi to, co uważa za stosowne).

Moje dotychczasowe podróże po blogosferze potwierdziły, jak wielka przepaść dzieli Polaków w kraju i tych rozsianych po całym świecie. Powstała w języku polskim ogromna liczba forów dyskusyjnych, istnieje cała masa prywatnych dzienników. To prawdziwa kopalnia talentów literackich, opisów wstrząsających doświadczeń, humoru, rzeczowych informacji, adresów. Jest też sporo łez, smutku, tęsknoty, żalu i rozgoryczenia. Wiele agresywnych wpisów, wywalania żółtej frustracji na Wacka, na Bolka, na Tuska, na rodaków. Na Polskę. Nie będę przytaczać, jeśli ktoś ma ochotę poserfować, zapraszam na Wolną Amerykankę do Two Cents, znajdziecie tam odpowiednie linki. To naprawdę imponujące. Dzisiaj, proszę każdego o chwilę refleksji . Tak łatwo jest krytykować Polaków za granicą, że nic nie wiedzą o Polsce, odmawiać im prawo do zabierania głosu pod pretekstem, że tu już nie mieszkają. Niektórzy może żyją w ignorancji, ale niektórzy wiedzą i rozumieją więcej od nas. I może warto zadać sobie pytanie, co my wiemy o NICH? O ich problemach, rozterkach, kłopotach administracyjnych z polskimi urzędnikami?

... "Nawet nie zastanawiałem się nad tym jakie warunki trzeba spełnić by zagłosować. Trochę pośrednio zastanawiałem się tylko jaki procent głosujących stanowi stara emigracja a jaki studenci, pracownicy polskich placówek dyplomatycznych, turyści czy “nowi” imigranci. Właściwie wielu spraw jestem ciekaw. Niestety pieniędzy na badania brak a i możliwości skorzystania z badań innych znikome bo nie są prowadzone. Jeśli w tym kraju ktoś zajmuje się emigracją to ciekawią go zazwyczaj procedury, ewentualnie migracje (ich powody, geografia, aklimatyzacja).
Dopiero po przeczytaniu wpisu na Pańskim blogu dowiedziałem się jakie znaczenie ma posiadanie “nowego” paszportu…
Mam jednak wrażenie (na podstawie obserwacji tego co się dzieje w Kanadzie), że wielu Polaków nie głosuje bo uważa, że nie może. W Kanadzie nie głosuje się za granicą więc wielu myśli, że w Polsce jest podobnie. Problemy proceduralne zapewne wszędzie są takie same…"
Polacy w Kanadzie również nie głosowali…

<http://emigracyjny.wordpress.com/2009/01/10/paszport-2/#comment-255>

"To jest rzeczywiście jajo kwadratowe. Ja zacząłem załatwiać swoje polskie dokumenty w końcu 1999 przez polski konsulat. Trwało to 5 lat, dali mi listę dokumentów do załączenia. Było pisanie narracyjne i szczegółowe życiorysu,nazwiska i adresy osób w Polsce, które mogłyby potwierdzić moja polskość itd… W końcu szlag mnie trafił i poszedłem do urzędu w Warszawie. Pani była bardzo zdziwiona. Poradziła, żeby przesłać wszystko do nich z konsulatu. Wysłali pocztą konsularną. Nic nie doszło. Po jakimś czasie wystrzeliło jak diabeł z pudełka i jednak się znalazło.W warszawskim urzędzie poszło już bardzo szybko (w porównaniu), bo po uporczywym ganianiu miedzy urzędami i sądem (!) miałem swój nowy, aktualny dowód, pesel i numer podatkowy.
Na wybory 2005 nie zdążyłem, ale na te w 2007 poszybowałem z szybkością światła..." Pistacjowy Kosmita, Blog emigracyjny, marzec 2009

Ciąg dalszy nastąpi...

5 komentarzy:

  1. Wielkie dzięki.
    Wpis jest super i wrzucę go zaraz na Wykop

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie podkreślić, że tylko extra terrestrial byłby w stanie zapisać się na Usenet i do WordPress w ciągu jednego krótkiego tygodnia. Zwyczajnym Ziemianom zajmuje to zazwyczaj parę miesięcy i muszą korzystać z pomocy ośmioletniego syna ciecia (Pana Gospodarza). Mówimy oczywiście o PhD K. i profesorze Sadurskim oraz redaktorze Maleszce - żaden z nich nie potrafi nawet przylinkować. W błogosferze RP można obecnie naliczyć góra pięć osób, które linkują. Następne 543 osoby zadeklarowały gotowość Linkowania pod koniec XXI wieku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Profesora Sadurskiego nie znam (!) i nawet nie wiem kto zacz (!!), a co do Maleszki, to po ostatniej "bombie" medialnej, wydawało mi się, że linkowanie ma ten pan redaktor opanowane do perfekcji. Linkował tak profesjonalnie, że przez wieki nikt o tym nie wiedział, nawet Debunker dał się wpuścić w maliny, he he he...

    OdpowiedzUsuń