Poszedłem na spacer do Łazienek. Miałem strasznego pecha. Przed wejściem na ulicy Gagarina stały dwie młode dziewczyny, a u ich stóp - plastikowa skrzynka. W środku gramoliło się sześć półtoramiesięcznych szczeniaków. Z matki bokserki i ojca wilczura. Pieski były do sprzedania. Dziewczyny zarzekały się, że oddadzą je tylko do "dobrych" domów. A juści!
Pogliglałem aksamitne futerka, pożyczyłem im wszystkiego najlepszego i poszedłem sobie. Spacer miałem przechlapany. O niczym innym nie mogłem już myśleć, tylko o tej bezbronnej szóstce. Gdzie też te gapcie trafią i jaki los ich czeka?
Po jaką cholerę tamtędy dziś polazłem, pytam się?
sobota, 29 maja 2010
niedziela, 23 maja 2010
Pierwszy tydzień w nowej pracy
Mam zastąpić kogoś, kto robi to samo od 30 lat, a w tej konkretnej instytucji pracuje od lat 15. Ja zaczynam od zera.
Pierwszy tydzień minął na kompletnej karuzeli. Mireille zaczyna tłumaczyć kilkanaście rzeczy jednocześnie, nie kończąc żadnej, bo taki ma charakter, a jakiekolwiek prośby o zmianę metody "nauczania" są bezskuteczne.
W przyszłym tygodniu Mireille będzie na urlopie w Paryżu i zostanę sam na stanowisku. Przekazała mi "ogólnie wszystko" i mam sobie radzić. Wszelaki stres i trema opadły ze mnie całkowicie. Jest czystą NIEMOŻLIWOŚCIĄ, abym potrafił zrobić cokolwiek samodzielnie. Chce mi się śmiać :(
"Sam na sam" z niezwykle wymagającym zwierzchnikiem (opinia Mireille) zapowiada się interesująco. To będzie ważny czas, w którym należy natychmiast ustanowić zasady gry i naszkicować pierwsze granice.
Okaże się, czy jestem odpowiednią osobą zarówno charakterologicznie jak kompetencyjnie.
Chcę pracować. Bardzo.
Wykończyć się nie dam.
Pierwszy tydzień minął na kompletnej karuzeli. Mireille zaczyna tłumaczyć kilkanaście rzeczy jednocześnie, nie kończąc żadnej, bo taki ma charakter, a jakiekolwiek prośby o zmianę metody "nauczania" są bezskuteczne.
W przyszłym tygodniu Mireille będzie na urlopie w Paryżu i zostanę sam na stanowisku. Przekazała mi "ogólnie wszystko" i mam sobie radzić. Wszelaki stres i trema opadły ze mnie całkowicie. Jest czystą NIEMOŻLIWOŚCIĄ, abym potrafił zrobić cokolwiek samodzielnie. Chce mi się śmiać :(
"Sam na sam" z niezwykle wymagającym zwierzchnikiem (opinia Mireille) zapowiada się interesująco. To będzie ważny czas, w którym należy natychmiast ustanowić zasady gry i naszkicować pierwsze granice.
Okaże się, czy jestem odpowiednią osobą zarówno charakterologicznie jak kompetencyjnie.
Chcę pracować. Bardzo.
Wykończyć się nie dam.
sobota, 15 maja 2010
Trema
W poniedziałek rano idę pierwszy raz do nowej pracy. Wszystkich, którzy mi dobrze życzą proszę o umiarkowany entuzjazm - mam przed sobą 3 miesiące próbne i w każdej chwili mogą mnie sru - na bruk. Ci którzy mi życzą nieco gorzej, mogą się cieszyć z tego samego powodu, bo wszystko przed nami :)
Tortury przechodzę od 10 miesięcy, bo tak długo trwała selekcja i liczne etapy eliminacyjne.
Powiedzieli mi, że byłem najlepszym kandydatem. Powinienem się cieszyć jak cholera, a ja się zamartwiam do bólu i trema mnie zżera żywcem. Pokój bez klamek się kłania - chciałeś przyzwoitą pracę, masz pracę. To czego teraz przynudzasz? Ano właśnie...
Tortury przechodzę od 10 miesięcy, bo tak długo trwała selekcja i liczne etapy eliminacyjne.
Powiedzieli mi, że byłem najlepszym kandydatem. Powinienem się cieszyć jak cholera, a ja się zamartwiam do bólu i trema mnie zżera żywcem. Pokój bez klamek się kłania - chciałeś przyzwoitą pracę, masz pracę. To czego teraz przynudzasz? Ano właśnie...
środa, 12 maja 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)