niedziela, 10 lipca 2011

Potrzebna szkoła cwaniactwa i oszustwa dla uczciwych

Zeszłego tygodnia, w programie telewizyjnym Tomasza Sekielskiego ("Czarno na białym") dziennikarze tvn24 zdemaskowali kobietę, która przez lata zajmowała się terapią pacjentów psychiatrycznych oraz szkoleniami  lekarzy, będąc na stałym kontrakcie w Instytucie Neurologicznym  (Warszawa, ulica Sobieskiego.) Legitymowała się dyplomem AWF, który okazał się (dzięki inwestygacji reporterów) falsyfikatem. Kobieta nie studiowała tam ani pół godziny, numer i dane dyplomu należały w rzeczywistości do jakiegoś mężczyzny.

Skonfrontowana dyrekcja Instytutu nie poczuwała się do jakiejkolwiek odpowiedzialności twierdząc, że pani robiła przyzwoite wrażenie, a oni nie mają obowiązku sprawdzać autentyczności przedstawionych dokumentów. I tak oto pani zarabiała przez lata krocie współpracując z mężem lekarzem, który twierdził przed kamerami, że "o niczym nie wiedział".W rezultacie kobieta sama podała się do dymisji, a dyrektorka oświadczyła jedynie, że "oni jej decyzje zaakceptowali". No i co ty nie powiesz...

W Polsce jest tyle aberracji w panującym ogólnie systemie, że pewnie pokiwałbym tylko głową z dezaprobatą gdyby nie ... ano właśnie. Po powrocie do Polski byłem również w tym instytucie w poszukiwaniu kontaktów zawodowych i ewentualnej pracy. Rozmawiałem z kilkoma osobami, które zadziwione moją decyzją powrotu z emigracji, piały z zachwytu jak to "cudownie, jak to wspaniale, bo przecież tyle mam do zaoferowania." Wysłałem swoje CV i kopie dokumentów i pies z kulawą nogą mi nie odpisał. Na mój telefon, zniecierpliwiony głos kobiecy warknął, że chwilowo nic dla mnie nie mają. Znajoma zasugerowała, że mój życiorys i dyplom mógł się im wydać zbyt piękny, a przez to nieprawdziwy. Coś takiego...

Są kraje, w których taka pani i jej  małżonek poszliby do mamra na parę dobrych lat. W Polsce nikogo to chyba nawet nie zdziwiło. Tylko we mnie krew wściekle zawrzała, bo mając kompetencje, doświadczenie i PRAWDZIWY dyplom z neuropsychologii, muszę pracować w kiosku z gazetami, żeby mieć prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. A jakaś utleniona pipa prowadzi zajęcia terapeutyczne i szkoleniowe legitymując się fałszywym dyplomem AWFu. Jaki z tego wniosek? Uczciwie, grzecznie, poprawnie nigdzie nie zajedziesz. Jeśli naturalnie tego nie posiadasz, to ucz się bezczelności, oszustwa i cwaniactwa.
Albo zapisz się do liczącej się partii politycznej i bądź BMW. Innych kompetencji nie potrzebujesz.

środa, 6 lipca 2011

Legalne złodziejstwo

Są kraje gdzie rząd i urzędnicy państwowi starają się od dawna ułatwić codzienne życie obywateli, bo uznają wedle panujących tam zasad, że ich rolą jest ochrona i wspomaganie, a nie odwrotnie. W takich krajach służba społeczna czy służba zdrowia mają odwrotny sens do panującego u nas. W Polsce bowiem okradanie zwykłego obywatela przez urzędnicze władze jest całkowicie legalne. O co mi chodzi? Oczywiście o kiosk.

Właściciele postawili go 18 lat temu po półrocznym użeraniu się z urzędami. Kiosk prosperował, nikomu nie przeszkadzał, okoliczni klienci byli zadowoleni.  W marcu 2010 weszła w życie nowa ustawa wedle której kiosk nie spełniał już dwóch warunków: stał na "nieistotnym" (?) skrzyżowaniu i nie posiadał w sąsiedztwie żadnego przystanka komunikacji miejskiej. Był natomiast przydatny dla ludzi, którzy z niego chętnie korzystali, ale taki warunek nie był przez ustawodawców brany pod uwagę. Na mocy wyżej wymienionej ustawy właściciele otrzymali zwrot wcześniej pobranej kaucji (cóż za skrupulatna uczciwość) wraz z decyzją o nieprzedłużeniu pozwolenia na dzierżawę 11 m2. Kiosk będący ich własnością muszą zlikwidować do końca 2011 roku, kropka.

Otrzymanie pozwolenia na postawienie kiosku w innym, możliwie "handlowym" miejscu graniczy obecnie z cudem, a poza tym, sponiewierana przez lata zaborów i niewolnictwa mentalność nie rozumie, że przez 18 lat działalności handlowej, właściciele kiosku stworzyli w tym konkretnym miejscu BIZNES. Gdyby chcieli komuś sprzedać swój kiosk, otrzymaliby łatwo 30 - 35 tysięcy złotych. Bez prawa do dzierżawy otrzymają za sam kiosk najwyżej 3 tysiące, czyli dziesięć razy mniej. Prawdziwa uczciwość nakazuje, aby im te pieniądze zapłacić, albo zostawić w spokoju i nową ustawę stosować wobec nowo powstających placówek.

I ładnie to tak okradać własnego obywatela? A fe.