czwartek, 13 grudnia 2012

problemy są wszędzie, tylko innego rodzaju

A każdy z nas inaczej je traktuje i bardzo różnie potrafi je rozwiązywać. I jeśli na całym świecie panuje obecnie kryzys gospodarczy, bezrobocie i problem opieki zdrowotnej, to standard życia dotyczący obywateli tzw. najuboższych, bardzo się między krajami różni. Te różnice są prawdopodobnie dużo głębsze w rzeczywistości od teoretycznie przedstawianych przez międzynarodowe statystyki.

Bieda i brak jakichkolwiek perspektyw na godne życie najczęściej mobilizują ludzi do opuszczenia ojczystych stron i poszukiwania swojego miejsca na obczyźnie. Problematyka ludzkich migracji jest niezwykle wiekowa i geograficznie szeroka. Nie zamierzam się w nią zagłębiać, zostawiam to specjalistom.

Chcę jedynie podkreślić kompleksowość indywidualnych potrzeb i motywacji, które napędzają, nas ludzi, do takich lub innych decyzji, działań i zachowań. Dla (1) jednych najważniejsze będą tradycyjne potrawy spożywane w rodzinnej atmosferze, znajome strony, obyczaje, przyjaciele z lat szkolnych, religia. Oni nigdy nie poczują się dobrze na obczyźnie. Wyjadą, ewentualnie, na emigrację zarobkową, na konkretny okres czasu i będą tam nieszczęśliwi i sfrustrowani, aż do powrotu. Ich motto: pracują, oszczędzają i wzbogaceni, wracają, bo tylko o to im chodzi.

Są tacy (2), którzy nigdy nie czują się dobrze "u siebie" i przy pierwszej lepszej okazji opuszczają zniecierpliwieni swoje rodzinne strony, w poszukiwaniu własnego miejsca.

Wszyscy (3), którzy w swoim ojczystym mieście lub kraju nie mają możliwości rozwinięcia swoich ambicji zawodowych i niekoniecznie z radością, ale jednak decydują się na emigrację, bo jest ona dla nich jedyną szansą na dalszą naukę lub rozwój zawodowy. Im kibicuję najmocniej i życzę jak najlepszych osiągnięć.

Sama zaliczam się do tych drugich i wyjechałam z Polski z przekonaniem, że już nigdy tu nie wrócę na stałe. Wróciłam, bo nie stać mnie było na sprowadzenie rodziców do siebie i zapewnienie im takiego życia, do jakiego przywykli w Polsce. Mnie żyje się tu bardzo kiepsko i podziwiam tych wszystkich, którzy doskonale potrafią w tej polskiej rzeczywistości wygodnie egzystować.

Czy ktoś z Was znalazł się w podobnej sytuacji?

Problem starzejących się rodziców dotyczy zapewne wielu polskich emigrantów mojego pokolenia. Na przełomie lat 70 i 80 wyjechały w świat tysiące obywateli bloku komunistycznej Europy. Szukam ich śladów, bo chcę się dowiedzieć, jak sobie radzą i co z nimi teraz jest?


wtorek, 4 grudnia 2012

Zastanawiam się, czy emigrować do Kanady?

Naprawdę szczęśliwa bywałam jedynie w Stanach Zjednoczonych, na James Island, w Karolinie Południowej. Wróciłam do Europy tylko dlatego, że przez 8 lat nie udało mi się zdobyć tzw. zielonej karty, a zegar tykał i strach przed deportacją narastał z każdym rokiem. Dodatkowym problemem był brak ubezpieczenia zdrowotnego, a z czasem, nonszalancka beztroska dotycząca zdrowia zaczęła u mnie topnieć. Z niechęcią i ściśniętym sercem wróciłam do Europy, słuchając tzw. głosu rozsądku.

Gdybym była nieco młodsza, wróciłabym tam bez wahania, ale w wieku 55 lat???

Podobno Kanada jest bardzo podobna do USA pod wieloma względami, a zdobycie prawa do legalnego pobytu i pracy jest dużo prostsze. Od jakiegoś czasu zaczęłam się zastanawiać...To prawda, że jestem trochę za stara, ale jeszcze nie umarłam. Czy jednak dam sobie radę? Ile razy można zaczynać swoje życie "od początku"? Czy poradzę sobie emocjonalnie z "opuszczeniem" wiekowych i osamotnionych rodziców?

Znalazłam wirtualną dyskusję, która daje do myślenia:
 http://www.goldenline.pl/forum/162212/powrot-z-emigracji-z-kanady-po-wielu-latach

Gratuluję tym wszystkim, którzy po powrocie do Polski potrafili się odnaleźć. To wielka sztuka z odrobiną szczęścia.