piątek, 20 grudnia 2013

Nadzieja

Zbliżający się nowy rok, jak zwykle, pozwala symbolicznie oddzielić to co było, od tego co będzie.
Życzę sobie i Wam wszystkim, którzy tu jeszcze zaglądacie, abyśmy znaleźli w sobie siłę, cierpliwość i mądrość podczas dalszej podróży oraz nieodzowną dozę pokory wymieszanej ze szczyptą humoru, aby móc się tą podróżą nacieszyć.

piątek, 6 września 2013

Emigracja według Mrożka

 „Jednym z moich sekretów, które dopiero teraz mogą pójść do archiwum, było poczucie obcości, dręczące mnie w Polsce od dzieciństwa. Nie jest to na pewno i nigdy nie była obcość poszczególna, odnosząca się tylko do Polski. Byłbym obcy, gdybym urodził się gdziekolwiek. Ale w Polsce szczególnie trudno jest być obcym. Więc teraz, kiedy mogę być obcym jawnie, brutalnie, po prostu kiedy mam status obcego i kiedy nie mówię językiem społeczeństwa, w którym żyję, sytuacja jest jasna i niefałszywa. Dlatego też, będąc na emigracji, jestem nareszcie na swoim miejscu”.*

Kosmita też.


*Cytat wypożyczony z Powrotnika

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Straciłam wszystkie oszczędności

Problem w tym, że ja się od małego potwornie garbię :(

niedziela, 11 sierpnia 2013

Pozytywne myślenie

Mam dach nad głową.

Mam co jeść.

W tej chwili nic mnie nie boli.

Jest środek lata.

piątek, 14 czerwca 2013

Polska mi nie smakuje

Jeden lubi pomidorową z bazylią, a drugi woli tłusty rosół z bazarowej kury.

Mnie się Polska nie podobała nawet w okresie młodości, ale wydawało mi się wtedy, że to z powodu panującego ustroju . Dzisiaj wiem, że niezupełnie. Najważniejsi są ludzie i ich mentalność. Im dłużej tutaj mieszkam, tym mniej wszystkich rozumiem. 19 kwietnia minęło 7 lat od mojego powrotu. Na początku byłam pełna wiary i entuzjazmu. Myślałam: będzie może biednie, ale za to miło i wesoło. Sprawdziło się w 1/3.

W Polsce panuje ostatnio taki nowy trend zwalczający malkontenctwo i ciągłe niezadowolenie. Nie narzekamy tylko chwalimy i podziwiamy. Co podziwiamy? A wszystko co się da. Dlatego, uwaga! będę się zachwycać:

1) pięć lat temu miasto wymieniło na mojej ulicy stare, betonowe latarnie na nowe, żelazne, pasujące do przedwojennej architektury. Oklaski.

2) Półwysep Helski jest miejscem magicznym. Zasługuje na szczególną ochronę i opiekę ze strony miejscowych władz i nas wszystkich! Apel: ludzie, szanujmy to miejsce!

 3) wspaniały polski chirurg uratował oczy mojej Mamy. Groziła jej całkowita ślepota i była to dla niej operacja ostatniej szansy. Nasz zachwyt i wdzięczność nie mają granic. Oklaski to mało powiedziane. P.S. Oczywiście Narodowy Fundusz Zdrowia nie pokrywa żadnych  kosztów, bo prawdopodobnie utrata wzroku, szczególnie w zaawansowanym wieku, to nie jest istotny problem, ale ponieważ miałam iść za trendem, wobec tego przestaję narzekać i kontynuuję zachwyty...


4) zachwycają mnie (na nieszczęście!) wypieki z cukierni pani Kryś

5) zsiadłe mleko i śledzie ( niekoniecznie jednocześnie) smakują mi niezmiennie

6) ... (jak mi się coś jeszcze przypomni, albo zachwyci, dam znać)


wtorek, 14 maja 2013

Młodość i szczęście po polsku

Ostatni wpis na zaprzyjaźnionym blogu:

"byłam wczoraj u developera i czuję się wyruchana przez system. chciałam malutkiego metrażu, żadne tam prestiżowe osiedle, na uboczu. cena do dziś grzmi mi w uszach jak grom. skąd mam wziąć takie pieniądze? skąd je biorą ludzie młodzi, którzy normalnie pracują i nie zarabiają kokosów, tylko zwykłą pensję? mam 31 lat, po studiach od razu poszłam do pracy, na wakacjach nie byłam od 13 lat, mam pracującego wiewióra i gówno. jeśli gdzieś popełniłam błąd, to, kurwa, nie wiem gdzie. nerkę mam sprzedać?"


piątek, 12 kwietnia 2013

Bezsilność człowieka uczciwego

Urzędnicy FISKUSA ukrywają skrzętnie gigantyczne przekręty typu AMBER GOLD, ale zwykłego Kowalskiego obserwują przez lupę i traktując go z zasady jak oszusta, potrafią zniszczyć życie niewinnego człowieka w ciągu kilku minut. Są za to hojnie nagradzani i nie ponoszą żadnych konsekwencji za popełnione "pomyłki". Tak panujący system zabija wszelkie inicjatywy uczciwej przedsiębiorczości w Polsce i rozwija toczącą się zarazę korupcji.

Ostatni film Bugajskiego* jest najważniejszym wydarzeniem polskiej kinematografii i dotyczy każdego człowieka żyjącego w Polsce. Pokazuje polską rzeczywistość taką jaka jest naprawdę. Bez taniego sentymentalizmu.


* Układ zamknięty, film Ryszarda Bugajskiego - czas przerwać zmowę milczenia...



sobota, 26 stycznia 2013

Zbieg okoliczności

Gdy przyjechałam do Polski w połowie 2006 roku, natychmiast zgłosiłam się do pracy jako wolontariusz. Atmosfera wśród pracowników była napięta i niesympatyczna, a gdy mój zwierzchnik obraził mnie dotkliwie na oczach pozostałych kolegów, zabrałam się i poszukałam sobie innego miejsca. Tyle, że 14 dni po moim odejściu, na sąsiedni oddział wparowali zamaskowani agenci i rozpoczął się jeden z najbardziej spektakularnych skandali z udziałem CBA. Dla zwolenników afer spiskowych, pozostaję pewnie do dziś "podejrzaną postacią", bo niby " tak nagle przyjechała ze Szwajcarii i równie nagle znikła", he he.

Mój  naiwny wolontariat spotykał się jedynie ze zdziwieniem i niedowierzaniem, dlatego nie mając sensownego zajęcia, postanowiłam zapisać się na studia doktoranckie w SWPS. Złożyłam dokumenty, wpłaciłam 150,- pln i czekałam cierpliwie na egzamin kwalifikacyjny, którego termin ogłoszony był w internecie. Trzy dni przed wyznaczoną datą, zadzwoniłam do sekretariatu w celu uzyskania dodatkowych informacji i dowiedziałam się, że mój pisemny egzamin właśnie trwa. Najzwyczajniej w świecie przyspieszono termin, ogłaszając to .... na drzwiach sekretariatu.

Kilka tygodni później, czekałam w kawiarni  Rozdroże na osobę, której nie znałam osobiście, ale którą mi polecono poprzez koligacje rodzinne. Osoba miała mnie wesprzeć w nawiązaniu zawodowych kontaktów.

Siedziałam przy stoliku pełna niepokoju i prawie każdy nowo przybyły pasował mi do przekazanego telefonicznie rysopisu. Kiedy pojawiła się w końcu pani Iwona Łepkowska (serialowa scenarzystka), byłam skłonna podejść i desperacko poprosić ją o jakąkolwiek pracę, nawet na planie (sic!)

Po godzinie wyglądania na wszystkie strony, wróciłam do domu. I tam dostałam wiadomość, że mój "promotor" miał wypadek samochodowy (pękła na drodze opona). Na szczęście nic się poważnego nie stało, ale zawiesiliśmy chwilowo nasze spotkanie. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że nagle zmarł.

Brak zatrudnienia zaczynał już solidnie wpływać negatywnie na moje samopoczucie. Zgromadzone oszczędności topniały z dnia na dzień i ze strachu przed totalną nędzą postanowiłam zainwestować. Przez rok szukałam małego mieszkania na Wybrzeżu, ale ceny były wysokie i mogłam sobie jedynie pozwolić na tzw. szarą płytę z lat 60-70. Nie podobało mi się. W rezultacie znalazłam "samo cudo", ale 60 km od Warszawy. Miało być ukończone po dwóch latach. Wymyśliłam, że tam się przeprowadzę, a warszawskie mieszkanie wynajmę lub sprzedam. Minęło 5 lat. Inwestycja jest ukończona w 85%, a deweloper ogłosił upadłość...

Co robić? Wracać na emigrację?

Wymyśliłam, że sprzedamy warszawskie mieszkanie i przeniesiemy się na prowincję do domku z ogródkiem. Rodzice pogrzeją się w letnim słońcu, a mnie będzie łatwiej zorganizować nasze wspólne gospodarstwo.

Jednak od roku ceny nieruchomości drastycznie spadły, a dobrych klientów jest bardzo niewielu. Kilka dni temu ktoś się zdeklarował, że jest zainteresowany i chce negocjować. Niestety w międzyczasie zwalił go wirus, a potem zaraz - wypadek samochodowy.

cdn.