piątek, 14 czerwca 2013

Polska mi nie smakuje

Jeden lubi pomidorową z bazylią, a drugi woli tłusty rosół z bazarowej kury.

Mnie się Polska nie podobała nawet w okresie młodości, ale wydawało mi się wtedy, że to z powodu panującego ustroju . Dzisiaj wiem, że niezupełnie. Najważniejsi są ludzie i ich mentalność. Im dłużej tutaj mieszkam, tym mniej wszystkich rozumiem. 19 kwietnia minęło 7 lat od mojego powrotu. Na początku byłam pełna wiary i entuzjazmu. Myślałam: będzie może biednie, ale za to miło i wesoło. Sprawdziło się w 1/3.

W Polsce panuje ostatnio taki nowy trend zwalczający malkontenctwo i ciągłe niezadowolenie. Nie narzekamy tylko chwalimy i podziwiamy. Co podziwiamy? A wszystko co się da. Dlatego, uwaga! będę się zachwycać:

1) pięć lat temu miasto wymieniło na mojej ulicy stare, betonowe latarnie na nowe, żelazne, pasujące do przedwojennej architektury. Oklaski.

2) Półwysep Helski jest miejscem magicznym. Zasługuje na szczególną ochronę i opiekę ze strony miejscowych władz i nas wszystkich! Apel: ludzie, szanujmy to miejsce!

 3) wspaniały polski chirurg uratował oczy mojej Mamy. Groziła jej całkowita ślepota i była to dla niej operacja ostatniej szansy. Nasz zachwyt i wdzięczność nie mają granic. Oklaski to mało powiedziane. P.S. Oczywiście Narodowy Fundusz Zdrowia nie pokrywa żadnych  kosztów, bo prawdopodobnie utrata wzroku, szczególnie w zaawansowanym wieku, to nie jest istotny problem, ale ponieważ miałam iść za trendem, wobec tego przestaję narzekać i kontynuuję zachwyty...


4) zachwycają mnie (na nieszczęście!) wypieki z cukierni pani Kryś

5) zsiadłe mleko i śledzie ( niekoniecznie jednocześnie) smakują mi niezmiennie

6) ... (jak mi się coś jeszcze przypomni, albo zachwyci, dam znać)


11 komentarzy:

  1. W 2006, po prawie pklrocznym pobycie w USA wrocilam do Polski z piesnia na ustach: nawet biednie ale u sibie.
    W 2008 wyjechalam ponownie, bo to biednie mnie przeroslo.
    Od tamtej pory jeszcze nie odwiedzilam kraju. Wczoraj, po trzymiesiecznym pobycie w Polsce wrocil moj Tato. Spedzil u Usa ostatnie 25 lat z przerwa na dwa dziesieeciodniowe wypady do Polski, w 1999 I w 2009 roku.
    Pobyt swoj skwitowal:pieknie tam, ale drogo I jakas ludzka paranoja.
    Milo slyszec, ze chwalisz:)
    A kot, pomiziany, mruczy z zadowolenia I chce jeszcze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz Twojego Taty, podniósł mnie nieco na duchu, bo zaczęłam już wątpić we własną umiejętność obiektywnego myślenia. A prawda jest taka, że WIĘKSZOŚĆ Polaków najlepiej się czuje we własnym piekiełku i tak naprawdę nie chcą nic innego. Będą się pieklić lub lamentować, ale w gruncie rzeczy najbliższa im jest ta swojska paranoja do której będą wracać jak bumerangi. P.S. Kot jest fantastyczny!

      Usuń
  2. Przez "o malo co" 29 lat zycia w US bylam w Polsce trzy razy, pierwszy raz po 10 latach 3 tygodnie, drugi raz po nastepnych 14 latach znow 3 tygodnie i trzeci raz 6 miesiecy pozniej (na pogrzeb mamy) tydzien. I przy kazdej wizycie (z wyjatkiem tej trzeciej) jade podeskcytowana, a jak tylko wychodze z samolotu to mam ochote sie odwrocic na piecie i wsiasc w nastepny, ktory leci z powrotem.
    Absolutnie nie widze sie juz w Polsce, trzy tygodnie raz na 10-15 lat to wszystko co moge w miare normalnie przezyc. Zawsze po cichutku odliczam dni do powrotu do domu i wsiadam do powrotnego samolotu z radoscia;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stardust, rozumiem Cię doskonale, tym bardziej, że w US czułam się zawsze najlepiej i wróciłam do Europy jedynie przez tzw. rozsądek. Zabrakło mi polotu i pewnej dozy szaleństwa, żeby się temu oprzeć. Dziś bardzo żałuję pewnych ważnych decyzji, ale wedle zasady " jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma" staram się jakoś tutaj egzystować i doceniać pozytywy. Problem w tym, że to pięknie i szlachetnie brzmi, ale jest dla mnie cholernie trudne do zrealizowania. No i nie trawię tłustego rosołu z kury ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosmito...jakze mi po drodze z Toba:)
      Jak ja sie musze tlumaczyc, ze nie lubie rosolu...I nie tesknie za bigosem, schabowymi, moze za chlebem:)

      Usuń
  4. Kosmito, twoja złośliwość nie ma granic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złośliwość jest domeną ludzi inteligentnych - więc cudowny komplement :-)

      Usuń
  5. Ja trochę inaczej patrzę na Polskę, z racji wiadomej. Inna perspektywa, inny punkt widzenia na Polskę i Polaków. Jednak po przemyśleniu - jakże się z Tobą zgadzam.
    Co lepsze, poczułam się wolna i szczęśliwa, gdy się odizolowałam wyprowadzając się na wieś. Teraz ja decyduję, kiedy wchodzę w kontakty z ludźmi, ja steruję rzeczywistością wokół siebie. W większości biorę tylko to, co mnie się podoba... I unikam piekełka. Jestem szczęściarą, że mogę w ten sposób.
    A jako mała ciekawostka... Przebieram nogami, gdy wiem, że jedziemy na Węgry na urlop, że zobaczę swoją rodzinę, przyjaciół. Ale gdy tam jesteśmy, po 3 dniach zaczynam się dusić (u rodziny), męczyć się wiecznym narzekactwem, polityką, marudzeniem i uciekamy z Osobistym do przyjaciół, by po prostu być i się cieszyć. Jakby mi kto kazał wrócić, to bym najpierw jego powiesiła, potem siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób potwierdza, że życie na prowincji, nie mówiąc o życiu na wsi, jest bardziej humanitarne niż życie w tzw. wielkim mieście. W moim przypadku jest to chyba jedyne słuszne rozwiązanie, zwłaszcza, że nie jestem związana z pracą.
      Pracuję nad tym i może uda nam się przeprowadzić, choć wiele osób uważa, że to szalony pomysł ze względu na wiek moich rodziców.

      Usuń
    2. Niestwty, ale z rodzicami przeprowadzka musi byc bardziej przemyslana. U nas ze wzgledu na moja Mame wybor okolicy i rodzaj ogrzewania nie jest zbyt trafiony. Ale coz. Poki co, dajemy rade, a martwic sie bedziemy pozniej :) W razie czego sluze wlasnym doswiadczeniem, bo nie radami :)

      Usuń
    3. Bardzo dziękuję, z pewnością skorzystam :)

      Usuń