Trzy lata w Polsce upłynęły mi błyskawicznie.
Decyzji o powrocie nie żałuję, bo bywam tutaj w dużo lepszym nastroju. Nie mam za kim tęsknić :)
Forsy nie mam, karierę zawodową mam przechlapaną definitywnie.
Gdybym miał rodzinę na utrzymaniu, to wróciłbym dawno tam, skąd przyjechałem. Jestem jednak sam, a rodzice mają się skromnie, ale generalnie całkiem dobrze.
Wiele rzeczy mnie tu irytuje lub wręcz wkurza.
Wiele innych - intryguje, zastanawia, zachwyca, a najczęściej śmieszy.
Jedno jest pewne: nic tutaj nie jest mi obojętne.
Życzenia noworoczne?
Żyjmy świadomie chwilą, bo życie jej cząstką jest.
czwartek, 31 grudnia 2009
środa, 23 grudnia 2009
sobota, 12 grudnia 2009
Nie dajmy się chamom i kołtunom
Pokiełbasiło się chyba panu Kłopotowskiemu (wypowiadającemu się ostatnio na temat Romana Polańskiego) oraz panu Maleńczukowi (broniącemu nieudolnie senatora Krzysztofa Piesiewicza) pojęcie "prawa" i "obyczajowości".
Nie ulega wątpliwości, że artyści otrzymują coś w rodzaju przyzwolenia społecznego na pewne zachowania uważane powszechnie za niestosowne lub wręcz niemoralne. W momencie kiedy te zachowania stanowią złamanie obowiązującego prawa, żadne specjalne względy obejmować ich nie mogą. Dlatego argument, że "artystom więcej wolno", z punktu widzenia prawa, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Istnieje jednak jeszcze kryterium ludzkie, osobiste, z indywidualnego punktu widzenia, opinia własna, do której każdy człowiek, obywatel ma prawo.
A oto ona, z moim podpisem:
Krzysztof Piesiewicz jest utalentowanym scenarzystą i tego nic nie jest w stanie zmienić. Krzysztof Piesiewicz jest również znakomitym prawnikiem i jego wiedzy nikt, ani nic mu nie odbierze. Krzysztof Piesiewicz udowodnił również, przez długie lata swojej działalności politycznej, że jest przyzwoitym i mądrym politykiem. Krzysztof Piesiewicz jest tylko człowiekiem, nie posiadającym boskiej doskonałości, ale zmagającym się, jak KAŻDY, ze swoimi słabościami.
Prostaccy, chciwi wandale wtargnęli z kamerą i wykorzystując chwile słabości znanego człowieka, zgwałcili jego sferę prywatności. Kołtuńskie społeczeństwo żądne krwawych igrzysk wpadło w pułapkę prymitywnych szantażystów i już słychać głosy o "utraconym autorytecie senatora". A jakże. Świętoszki za pół kapsla, psia mać!
Pan Krzysztof Piesiewicz oddał sprawę w ręce prokuratury i złożył immunitet senatorski. Sąd zajmie się tą sprawą, od tego jest.
Dla mnie, Krzysztof Piesiewicz pozostaje niezmiennie jednym z nielicznych, ważnych autorytetów. Panie Senatorze, w sukience czy bez, chylę swe czoło. Nisko.
P.S. (dopisane 15 grudnia, o godzinie 11:40)
Ów osobisty dramat rozgrywający się na oczach opinii publicznej, jest zapewne paradoksalnie najlepszym zakończeniem całej historii. Zgłoszenie sprawy szantażu do prokuratury i niespodziewana publikacja owych sławetnych zdjęć + koszmarnego filmiku, odebrały władzę szantażystom. W tej chwili Krzysztof Piesiewicz przechodzi przez piekło potwornego wstydu i upokorzenia, ale na całe szczęście - żyje. Należy się z tego cieszyć, bo historie szantażu, kończą się często tragicznie. Jeśli społeczeństwo mu nie wybaczy i odsunie ze sceny politycznej, to pozostała mu jeszcze adwokatura i talent scenarzysty. Wierzę, że nie wszyscy go opuszczą. Polityka jest zabawą dla ludzi bezwzględnych, o grubej skórze i bardzo wysokim poziomie samouwielbienia, a Krzysztof Piesiewicz (według mnie) nie posiada żadnej z wymienionych cech.
Nie ulega wątpliwości, że artyści otrzymują coś w rodzaju przyzwolenia społecznego na pewne zachowania uważane powszechnie za niestosowne lub wręcz niemoralne. W momencie kiedy te zachowania stanowią złamanie obowiązującego prawa, żadne specjalne względy obejmować ich nie mogą. Dlatego argument, że "artystom więcej wolno", z punktu widzenia prawa, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.
Istnieje jednak jeszcze kryterium ludzkie, osobiste, z indywidualnego punktu widzenia, opinia własna, do której każdy człowiek, obywatel ma prawo.
A oto ona, z moim podpisem:
Krzysztof Piesiewicz jest utalentowanym scenarzystą i tego nic nie jest w stanie zmienić. Krzysztof Piesiewicz jest również znakomitym prawnikiem i jego wiedzy nikt, ani nic mu nie odbierze. Krzysztof Piesiewicz udowodnił również, przez długie lata swojej działalności politycznej, że jest przyzwoitym i mądrym politykiem. Krzysztof Piesiewicz jest tylko człowiekiem, nie posiadającym boskiej doskonałości, ale zmagającym się, jak KAŻDY, ze swoimi słabościami.
Prostaccy, chciwi wandale wtargnęli z kamerą i wykorzystując chwile słabości znanego człowieka, zgwałcili jego sferę prywatności. Kołtuńskie społeczeństwo żądne krwawych igrzysk wpadło w pułapkę prymitywnych szantażystów i już słychać głosy o "utraconym autorytecie senatora". A jakże. Świętoszki za pół kapsla, psia mać!
Pan Krzysztof Piesiewicz oddał sprawę w ręce prokuratury i złożył immunitet senatorski. Sąd zajmie się tą sprawą, od tego jest.
Dla mnie, Krzysztof Piesiewicz pozostaje niezmiennie jednym z nielicznych, ważnych autorytetów. Panie Senatorze, w sukience czy bez, chylę swe czoło. Nisko.
P.S. (dopisane 15 grudnia, o godzinie 11:40)
Ów osobisty dramat rozgrywający się na oczach opinii publicznej, jest zapewne paradoksalnie najlepszym zakończeniem całej historii. Zgłoszenie sprawy szantażu do prokuratury i niespodziewana publikacja owych sławetnych zdjęć + koszmarnego filmiku, odebrały władzę szantażystom. W tej chwili Krzysztof Piesiewicz przechodzi przez piekło potwornego wstydu i upokorzenia, ale na całe szczęście - żyje. Należy się z tego cieszyć, bo historie szantażu, kończą się często tragicznie. Jeśli społeczeństwo mu nie wybaczy i odsunie ze sceny politycznej, to pozostała mu jeszcze adwokatura i talent scenarzysty. Wierzę, że nie wszyscy go opuszczą. Polityka jest zabawą dla ludzi bezwzględnych, o grubej skórze i bardzo wysokim poziomie samouwielbienia, a Krzysztof Piesiewicz (według mnie) nie posiada żadnej z wymienionych cech.
Subskrybuj:
Posty (Atom)