piątek, 6 kwietnia 2012

Powrót na emigrację

Moje kłopoty ze znalezieniem adekwatnego zatrudnienia w Ojczyźnie stały się zmartwieniem dla najbliższej rodziny, a nie o to przecież chodziło. Gdyby plany w Polsce się udały, wszyscy uznaliby zapewne, że pomysł powrotu był trafiony. Nie wyszło jednak, jak to w życiu bywa i teraz bliscy zastanawiają się "co z tym fantem zrobić?".

Mam tylko nadzieję, że mój blog stanie się "gdzieś, dla kogoś" ostrzeżeniem przed podjęciem decyzji o powrocie. Emigrancki żywot nie należy do najlżejszych, ale losy reemigranta mogą być jeszcze trudniejsze.

Nawiązałam już kontakty z moimi byłymi kolegami w Szwajcarii. Dowiedziałam się, że jedna ze współpracowniczek z ostatniego miejsca pracy została w międzyczasie dyrektorką, a za kilka miesięcy zwolni się moje dawne stanowisko z powodu urlopu macierzyńskiego... Marie poprosiła mnie o przysłanie aktualnych dokumentów i złożenie aplikacji. Na początek będzie to zastępstwo na pół roku. Wracam więc do Genewy, wracam do swego zawodu.

Będzie jak dawniej... Zaczną się wielogodzinne rozmowy telefoniczne z Rodzicami, urlopy spędzane w Warszawie, codzienny, mdławy niepokój pt. "co tam u nich".
Lat im nie ubywa, niestety. W razie potrzeby, zaangażuję kogoś do opieki, bo innego wyjścia nie widzę.

Jeśli wylosuję wizę do Stanów Zjednoczonych, to będę miała spory dylemat. Wychodzę jednak z założenia, że od przybytku możliwości głowa nie boli.

Wesołych Świąt.