wtorek, 9 marca 2010

Szczypta pokory

Staram się. Kiedy za bardzo mi odbija, powtarzam sobie, że mam się z czego cieszyć i za co dziękować. Nie zapominać, że miliony ludzi cierpią z wyczerpania, ubóstwa, chorób, przemocy, strachu lub z powodu utraty bliskich. Umiem cieszyć się z rzeczy "małych" i "zwykłych". Powtarzam sobie bezustannie, że nie jestem pępkiem świata i każdy jest "kowalem własnego szczęścia". Bardzo chcę się koncentrować na tym co "mam", a nie na tym czego mi "brak", ale nie przychodzi mi to naturalnie i każdego dnia muszę nad tym wytrwale pracować. I pamiętać, że życie jest niezwykle nieprzewidywalne, a każdy dzień może być tym ostatnim.

6 komentarzy:

  1. A ja się często modlę i mówię: dziękuję za to, co mam i przepraszam za to, co sprzeprzyłam. Z czasem powinno się jakoś rosnąć i samodoskonalić duchowo, ale u mnie ni hu hu ;) Te same głupoty jak robiłam, tak robię dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najszczęśliwsi bywają niczego nieświadomi. Cała trudność polega na odnalezieniu ścieżki prowadzącej do "świadomego uspokojenia". Potem to już mały pikuś.

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko, toś mi doła skopał:) ciągle mi sie wydaje, że niewiele mi już zostało:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Za tego doła bardzo przepraszam. Nie chciałem, słowo...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakbym słyszał moją koleżankę, która należy do wspólnoty neokatechumenalnej... ale jedno muszę przyznać: ona jest szczęśliwa w życiu. Więc coś w tym jest :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Grzegorz, zażyłeś mnie kompletnie!
    P.S. Wiem, że jesteś b.zalatany. Jakby co, to pisz u siebie c.d. Czekam!

    OdpowiedzUsuń