piątek, 9 października 2009

Bilans powrotu

Pora właściwie nijaka, bo to 3 lata + kilka miesięcy minęły od mojego powrotu do Polski.

Minusy? Straty finansowe, brak godziwie wynagrodzonej pracy, trudności w oswojeniu się z tutejszą mentalnością i ogólnym trendem pod hasłem "walka o byt" w kontraście do społeczeństw szwajcarskiego i amerykańskiego, gdzie hasłem jest raczej "jakość życia".

Czy warto było więc wracać?
Warto było, dla plusów: mieszkam teraz blisko rodziców, którzy powolutku wkraczają w wiek zaawansowany, a z braku rodzeństwa, na mnie spada pewna odpowiedzialność w sposób całkowicie naturalny (rozpatrywana na wszystkie sposoby wersja przeniesienia się obojga rodziców do mnie, okazała się niemożliwa, z różnych powodów.) Mam też swoje własne, małe mieszkanie w starej, przedwojennej kamienicy, które bardzo lubię. Polska kultura i sztuka, nasze specyficzne poczucie humoru, spontaniczność ludzi - to kolejne "plusy dodatnie", które umilają mi prozaiczne trudności i rekompensują komfort, porządek, spokój i poczucie bezpieczeństwa pozostawione już daleko w tyle.

Mój styl życia uległ znaczącej zmianie. Nie jadam w restauracjach, nie posiadam samochodu, noszę ubrania wyszukane w "ciuch landach", nie podróżuję. Mam dużo wolnego czasu i możliwość udzielania się społecznie, w czym upatruję istotną wartość, obecnie jakby powszechnie lekceważoną.

cdn

3 komentarze:

  1. Więcej takich personalnych reflekji! Fajnie sie to czyta.

    Jak zawsze, są plusy i minusy. Polska się bogaci, i myślę że mentalność z "jak tu przeżyć" zmieni się do tych "jak lepiej." Oby. :-) Ja na to czekam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kosmito, w temacie polskiej "walki o byt" polecam Ci tekst piosenki Basi pt. "Amelki Śmiech":
    http://web.mac.com/whitegrainne/Site/Lyrics_12.html
    Basia mieszka w Wlk. Brytanii i dość często odwiedza Polskę. Na koncercie przed kilku dniami mówiła, że napisała tą piosenkę, aby przypomnieć naszym spiętym i zagonionym rodakom, że w życiu ważny jest radosny śmiech dziecka, przyjażń, miłość i umiejętność cieszenia się chwilą obecną.
    Basia widziała kawałek świata, także tego bardzo biednego, gdzie ludzie mieszkają w domkach z błota i tektury, czasem nie mają co jeść, a mimo to potrafią cieszyć się z życia. Ja też widziałem nędzę w niektórych azjatyckich krajach i miałem podobne odczucie. A u nas sporo ludzi marnuje siły życiowe na "walkę o byt". Dają się nakręcić zwodniczej reklamie nawołującej, aby ciągle kupować, aby posiadane przedmioty zmieniać na lepsze, nowocześniejsze, droższe itd. Obalili komunizm i od razu dali się wpakować w zwariowany wyścig szczurów. Paradoksalnie ścigają się nawet Ci co siedzą daleko od głównych dróg i przez telewizor chłoną polecenia, że czas kupić na "darmowy" kredyt najnowszy, ogromny telewizor w cenie ich półrocznego wynagrodzenia. No więc jadą do sklepu, podpisują papier i w swoim skromnym mieszkaniu wieszają ogromny gadżet, na który będą przeznaczać spory kawałek swojej pensji przez najbliższe trzy lata.
    Aż we mnie coś woła: "Ludzie! Obudźcie się! Łapiecie się na haczyk marketingu. Żyjcie swoim życiem!"
    Widzę, że Staś przygotowuje się do skoku zza Oceanu do Polski. Stasiu, być szczęśliwym w Polsce to moim zdaniem znaczy zbudować sobie swój pogodny prywatny świat i odciąć się od tych, którzy "walczą o byt" i zaprzyjaźnić się z tymi, którzy cieszą się życiem jakiekolwiek by ono nie było. Im więcej nas będzie tym więcej będzie przebudzeń w stadzie owiec pędzonym do kasy przez kolorowe pisma i cukierkowe obrazki w telewizji.
    Kosmito mam nadzieję, że wytrwasz w pogodzie ducha i będziesz wlewać dobrą energię w serca ludzi wokół. To jest chyba największa zmiana jakiej potrzeba w naszym poważnym kraju, gdzie śmiech jest często szyderczy, a tylko wyjątkowo rodosny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swojaku, to Smoleń, nie "coś" w sławetnej piosence "Ej słoneczko" :)

    OdpowiedzUsuń