niedziela, 17 stycznia 2010

Zanim przekręcę klucz

To było rok temu...http://powrotwariatazemigracji-refleksje.blogspot.com/2009_01_01_archive.html

Wydawało mi się, że potrzebny mi będzie zwodzony most pomiędzy moim obecnym życiem w Polsce, a przeszłością. Ten most istnieje jednak niezależnie od jego wirtualnej konstrukcji i będzie istniał tak długo, jak tylko moja pamięć pozwoli.

W miarę upływającego czasu przeżyte lata układają się w pamiątkowy album płowiejących wspomnień. Wyraziste pozostają jedynie refleksje i bagaż doświadczeń.

Postaram się je wychwycić i zanotować. Dopiero wtedy zabiorę to, co niezbędne , zamknę za sobą te ciągle jeszcze niedomknięte drzwi i wyruszę w dalszą drogę.

A klucz?

Klucz zostawię pod wycieraczką.

8 komentarzy:

  1. Rok czasu to taki okres, który pozwala podsumować wszystkie za i przeciw - oczywiście nie da się tak "ad hoc" tego wykonać, ponieważ pozostaje zawsze sentyment :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest jednak coś więcej niż sentyment

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest coś, co nie daje po nocach spać - jakaś "moc"....

    OdpowiedzUsuń
  4. Plowiejace wspomnienia ale takze wynikajace z nich refleksje i nauka doswiadczen istnieje w nas niezaleznie od tego gdzie mieszkamy lub kiedys mieszkalismy. Mozemy miec tylko nadzieje ze mozemy zyc w zgodzie ze swoimi decyzjami, budujac na przeszlosci raczej niz wytracac energie na staraniach zeby ja zapomniec...

    OdpowiedzUsuń
  5. Brunea, po pierwsze - dzięki za komentarz. Co do treści, to trudno się z tym nie zgodzić. Brzmi bardzo słusznie, ale jedynie w teorii. Pierwsze zdanie, jak mówi nasz mędrzec narodowy, Jarosław Kaczyński - to oczywista oczywistość. "Zyć w zgodzie ze swoimi decyzjami" staje się już bardziej problematyczne, bo wszystko zależy od głębszej interpretacji. Czy chodzi o to, żeby niczego nie żałować? A może godzić się pokornie ze wszystkimi konsekwencjami? Podjąć inne decyzje, czy brnąć dalej w co się raz wdepnęło? Myślę, że to nie jest takie jednoznaczne. Ja mam osobiście niezmienną filozofię: ponoszę konsekwencje dodatnie i ujemne swoich decyzji, ale to nie znaczy, że godzę się z tym co mi los podsunie, albo że odmawiam sobie prawo do zmiany zdania. To raz. Czy czegokolwiek w życiu żałuję? Tak. Awantury z Twoim pierwszym mężem i powrót ze Stanów do Szwajcarii. To było głupie, niedojrzałe i jedynie sam sobie strzeliłem w kolano. Myślę, że gdybym wtedy wyszedł z mieszkania i nie wtrącił się w Waszą kłótnię, mieszkałbym do dzisiaj w Stanach, czyli w moim ulubionym kraju. Nie wiemy jednak na 100% co by się potem stało, prawda? Znowu można polemizować na tysiąc sposobów. Czy żyję w zgodzie z tamtą decyzją? Chyba tak, co nie znaczy, że siebie za wszelką cenę usprawiedliwiam, starając sobie wytłumaczyć, ze "tamte gruszki, co to wisiały tak wysoko były zapewne twarde i obrzydliwe." Może tak, a może nie. Dlatego uważam, że w życiu trzeba próbować realizować swoje marzenia. Jednym się to udaje, drugim nie. Dochodzi inny aspekt: nasze marzenia nie zawsze są dla nas dobre czyli: uważaj o co się modlisz, bo jeszcze ci się sprawdzi.

    Co do "budowania na przeszłości", to zupełnie się nie zgadzam ( jeśli dobrze rozumiem, o co Ci chodziło). Przeszłość stanowi o tym kim jestesmy dzisiaj więc w takim znaczeniu tak. Tracenie energii na zapomnienie przeszłości jest rzeczywiście straszną głupotą i chyba niewykonalną. Mnie to w każdym razie kompletnie nie dotyczy. Od kilku lat wkładam dużo energii w to, aby żyć tu i teraz. Bardzo długo i nie całkiem świadomie, żyłem przeszłością i przyszłością. Teraźniejszość mi umykała. Filozofowie uważają, że teraźniejszość w zasadzie nie istnieje, bo każda chwila staje się momentalnie przeszłą. Czasu nie zatrzymam, chwili też nie. Mogę jednak zatrzymać na niej swoją uwagę, zmienić własną percepcję i sposób przeżywania. Wczoraj już było, jutro dopiero nastąpi, a teraz jest TERAZ. I na tym się ZATRZYMAĆ. Celebrować chwilę zanim odleci. To nie jest takie oczywiste, wbrew pozorom.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że u Was wszystko OK.

    OdpowiedzUsuń
  6. o, o, o: celebrowac chwile zanim odleci. Masz tysiac razy racje ze "carpe diem" jest najcenniejsza umiejetnoscia i jednoczesnie najtrudniejsza do osiagniecia(podobno medytowanie pomaga). Mowiac o budowaniu na przeszlosci mialam na mysli nie ustawianie na nowo szczezlych gruzow, ale raczej to co chcialam oddac w pierwszym zdaniu mojego komentarza -- czyli o uzywaniu przeszlosci jako lekcji. Nie jest to takie oczywiscie oczywiste, bo czesto latwiej jest ta biedna przeszlosc winic za obecne niewypaly, albo po prostu wykreslic ja z zyciorysu, bo za bardzo boli zeby jej spojrzec prosto w oczy (a raczej na jej plecy, jako ze juz odchodzi). Dlatego tez napomknelam o zyciu w zgodzie ze swoimi decyzjami...kazdy ma w szafie pare takich ktore wolalby zmienic lub zapomniec. Ty zalujesz tej awantury, ja zaluje metod ktore uzywalam w wychowaniu dziecka itd, ale trzeba walczyc zeby sie nie poddac wewnetrzemu naciskowi winienia sie za "wtedy" co jednoczesnie ma usprawiedliwiac "teraz", gdy to "teraz" nie jest calkiem po naszej mysli.

    OdpowiedzUsuń
  7. ..."ale trzeba walczyc zeby sie nie poddac wewnetrzemu naciskowi winienia sie za "wtedy" co jednoczesnie ma usprawiedliwiac "teraz", gdy to "teraz" nie jest calkiem po naszej mysli."

    Myślisz, że to jest winienie się za nietrafne decyzje, w celu usprawiedliwienia ewentualnych niepowodzeń z teraźniejszości? Może. Ja to raczej widzę jako wyciąganie wniosków, aby lepiej (mądrzej?) pograć następnym razem. To też bywa jednak trudne, bo życie nieczęsto podsuwa podobne sytuacje, a zwykle to "podobieństwo" jest tak mocno ukryte, że strzela się po raz setny tą samą głupotę. I tak w kółko...W każdym razie, podsumowanie, bilans, remanent - co kto woli - dobrze zrobić, co jakiś czas, zanim się wkroczy w nowy rozdział, który jest jednak zawsze tylko kontynuacją. Kontynuacją naszej, indywidualnej historii.

    OdpowiedzUsuń
  8. kontynuacja tylko z pozoru jest czymś co było, to zupełnie nowy rozdział może oparty na doświadczeniu , ale nowy...

    OdpowiedzUsuń