czwartek, 31 grudnia 2009

Ostatni dzień w tym roku

Trzy lata w Polsce upłynęły mi błyskawicznie.
Decyzji o powrocie nie żałuję, bo bywam tutaj w dużo lepszym nastroju. Nie mam za kim tęsknić :)
Forsy nie mam, karierę zawodową mam przechlapaną definitywnie.
Gdybym miał rodzinę na utrzymaniu, to wróciłbym dawno tam, skąd przyjechałem. Jestem jednak sam, a rodzice mają się skromnie, ale generalnie całkiem dobrze.
Wiele rzeczy mnie tu irytuje lub wręcz wkurza.
Wiele innych - intryguje, zastanawia, zachwyca, a najczęściej śmieszy.
Jedno jest pewne: nic tutaj nie jest mi obojętne.

Życzenia noworoczne?

Żyjmy świadomie chwilą, bo życie jej cząstką jest.

środa, 23 grudnia 2009

Życzenia



Gwiazdki z nieba dla każdego z Was !

sobota, 12 grudnia 2009

Nie dajmy się chamom i kołtunom

Pokiełbasiło się chyba panu Kłopotowskiemu (wypowiadającemu się ostatnio na temat Romana Polańskiego) oraz panu Maleńczukowi (broniącemu nieudolnie senatora Krzysztofa Piesiewicza) pojęcie "prawa" i "obyczajowości".

Nie ulega wątpliwości, że artyści otrzymują coś w rodzaju przyzwolenia społecznego na pewne zachowania uważane powszechnie za niestosowne lub wręcz niemoralne. W momencie kiedy te zachowania stanowią złamanie obowiązującego prawa, żadne specjalne względy obejmować ich nie mogą. Dlatego argument, że "artystom więcej wolno", z punktu widzenia prawa, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Istnieje jednak jeszcze kryterium ludzkie, osobiste, z indywidualnego punktu widzenia, opinia własna, do której każdy człowiek, obywatel ma prawo.

A oto ona, z moim podpisem:

Krzysztof Piesiewicz jest utalentowanym scenarzystą i tego nic nie jest w stanie zmienić. Krzysztof Piesiewicz jest również znakomitym prawnikiem i jego wiedzy nikt, ani nic mu nie odbierze. Krzysztof Piesiewicz udowodnił również, przez długie lata swojej działalności politycznej, że jest przyzwoitym i mądrym politykiem. Krzysztof Piesiewicz jest tylko człowiekiem, nie posiadającym boskiej doskonałości, ale zmagającym się, jak KAŻDY, ze swoimi słabościami.

Prostaccy, chciwi wandale wtargnęli z kamerą i wykorzystując chwile słabości znanego człowieka, zgwałcili jego sferę prywatności. Kołtuńskie społeczeństwo żądne krwawych igrzysk wpadło w pułapkę prymitywnych szantażystów i już słychać głosy o "utraconym autorytecie senatora". A jakże. Świętoszki za pół kapsla, psia mać!

Pan Krzysztof Piesiewicz oddał sprawę w ręce prokuratury i złożył immunitet senatorski. Sąd zajmie się tą sprawą, od tego jest.

Dla mnie, Krzysztof Piesiewicz pozostaje niezmiennie jednym z nielicznych, ważnych autorytetów. Panie Senatorze, w sukience czy bez, chylę swe czoło. Nisko.

P.S. (dopisane 15 grudnia, o godzinie 11:40)

Ów osobisty dramat rozgrywający się na oczach opinii publicznej, jest zapewne paradoksalnie najlepszym zakończeniem całej historii. Zgłoszenie sprawy szantażu do prokuratury i niespodziewana publikacja owych sławetnych zdjęć + koszmarnego filmiku, odebrały władzę szantażystom. W tej chwili Krzysztof Piesiewicz przechodzi przez piekło potwornego wstydu i upokorzenia, ale na całe szczęście - żyje. Należy się z tego cieszyć, bo historie szantażu, kończą się często tragicznie. Jeśli społeczeństwo mu nie wybaczy i odsunie ze sceny politycznej, to pozostała mu jeszcze adwokatura i talent scenarzysty. Wierzę, że nie wszyscy go opuszczą. Polityka jest zabawą dla ludzi bezwzględnych, o grubej skórze i bardzo wysokim poziomie samouwielbienia, a Krzysztof Piesiewicz (według mnie) nie posiada żadnej z wymienionych cech.